Rozdział 27
Łaska
Gdy policja przyjechała, by zabrać członków zarządu, poczułem, że mój gniew zaczyna ustępować. Odczuwałem, że sprawiedliwości stało się zadość. Pędzili jak szczury do funkcjonariuszy, błagając, by ich przyjęto. Na ich twarzach malował się strach.
Wydawali się trochę zrelaksowani, gdy już byli w kajdankach. Charles otworzył laptopa i zabrał się do pracy. Słyszałem, jak zbierał papiery, gdy wychodziłem z policjantami.