Rozdział 155 Świadek
Punkt widzenia Sylwii:
W końcu nadeszła sobota. Wstałem wcześnie rano, założyłem gruby płaszcz i wyszedłem z akademika.
Ponieważ było jeszcze wcześnie, a słońce jeszcze nie wzeszło, na pustej drodze było tylko kilka wilkołaków. Stado gołębi nagle przeleciało obok mnie, trzepocząc skrzydłami, więc nie mogłem powstrzymać się od przyspieszenia kroku.