Rozdział 8
Alfa Jax
Chodziłem po drewnianej podłodze w biurze, materiał skrzypiał pod moimi butami bojowymi. Moja prawa ręka uderzała w przód mojego uda, gdy żułem wewnętrzną stronę policzka. Było coś w Lunie, coś, co powstrzymywało mnie przed zamordowaniem jej na miejscu. Zignorowałem uniesioną brew mojego ojca, gdy przewijał telefon.
„Wiesz, że jej nie zabijesz, prawda?” Zapytał obojętnie, podnosząc szklankę wody z czarnego dębowego stołu.