Rozdział 112
Punkt widzenia Kairo.
Pokój był polem bitwy. Twarz Faith była czerwona od odcisku dłoni mojej matki, jej łzy spływały jak rzeki, gdy ściskała policzek. Moja matka stała wyprostowana, jej furia wibrowała w powietrzu, podczas gdy mój własny gniew wrzał tuż pod powierzchnią. Zdrada była otwartą raną, a prawda – tak głęboko zakopana pod kłamstwami – w końcu wychodziła na jaw.
„Przekroczyłaś granicę, Faith” – warknęłam, chodząc po pokoju, gdy moje emocje groziły eksplozją. „Miałaś czelność sabotować moje życie, manipulować Laurą i nadal tu stać, udając niewiniątko?”