Rozdział 4 NAKAZ ZABLOKOWANIA
#Następny_poranek
********************
To był świt nowego dnia. Dzień święty. Dzień, w którym każdy lew górski w całym stadzie Wind Walker miał pozostać w domu.
Shilah była w kuchni, jak zwykle próbując przygotować posiłek dla rodziny.
Nie potrafiła tego stwierdzić, ale wyglądało na to, że coś było nie tak; z jednym z nich.
Słyszała, jak biegają i nawet płaczą. Ale ponieważ nie była częścią rodziny, nie mogła zapytać ani spróbować wsunąć nos.
Ona po prostu została w kuchni i zajmowała się tym, co potrafiła najlepiej - gotowaniem.
Środowisko było tak spokojne i ciche, w przeciwieństwie do poprzedniego momentu, kiedy mogła słyszeć głosy i ruchy przechodniów
Gdy jej posiłek gotował się w garnku, na lokalnej kuchence, podeszła do okna, by rzucić okiem i uśmiechnęła się, widząc, jak spokojne jest otoczenie. Widać było tylko latające dookoła ptaki. I to sprawiło, że Shilah zaczęła się zastanawiać, co tam może się dziać z królem? Dlaczego nakazał całkowite zamknięcie?
Nagle usłyszała krzyk i szybko odwróciła się od okna. Co mogło się dziać?
*
„Pia!” zawołała Vanessa, przerażona sposobem, w jaki krzyczała.
„Och, mamo! Co robimy!? Ona traci przytomność!”
Pia - która była ostatnią córką w domu - stawiała swoją rodzinę w trudnym położeniu, ponieważ jej choroba się pogorszyła. Chociaż poprzedniego dnia wykazywała pewne objawy choroby, nie mieli pojęcia, że będzie aż tak źle.
Jej ojciec szybko usiadł przed nią na łóżku i obserwował jej oczy.
„Pia, proszę...” Matka skrzywiła się.
„Cała góra jest zamknięta” – powiedział jej ojciec
„Nie możemy dostać żadnego lekarza ani niczego na rynku. Ale... jeśli moglibyśmy dostać trochę liści hem, myślę, że powinno to pomóc w pewnym stopniu uspokoić gorączkę”.
„Trochę liści?” zapytała Ina.
„Ale nie ma tu żadnych liści hem, ojcze. I nie możemy ich zdobyć, jeśli nie pójdziemy w okolice jaskini”
„Czy chcesz powiedzieć, że nie da się uratować życia Pii?” Jej matka płakała.
„Proszę...! Ktoś musi to zabrać”.
„Ale to niemożliwe, mamo! Czy zapominasz, że król wydał nakaz zamknięcia? Wszyscy zostali poproszeni o pozostanie w domach...”
„Ale moja córka umiera!!” – krzyknęła.
„Proszę, nie mogę tego znieść…”
Minęła dłuższa chwila, podczas której wszyscy bezradnie patrzyli, aż nagle Ina wpadła na pewien pomysł.
„Mamo, dlaczego nie wyślemy Shilah, żeby po nas poszła?”
„Co?? Co ty mówisz?!” Vanessa się wzdrygnęła.
„Jak możemy wysłać Shilah?? To nie ma sensu i nie zmienia faktu, że ona również zostanie zabójczynią, gdy tylko zostanie złapana”.
„Cóż, nie mamy wyboru, Vanesso! Co sugerujesz, żebyśmy zrobili?” mruknęła Ina.
„Pia umiera, a ponieważ żadne z nas nie może wyjść po liście, Shilah powinna pójść za nami. Poza tym, ona zawsze była posłańcem”.
Vanessa odwróciła się, by spojrzeć na rodziców, mając szczerą nadzieję, że nie będą tego rozważać.
"Matka...."
„Idź i sprowadź Shilah” – wtrąciła natychmiast matka, nie odrywając wzroku od nieprzytomnej córki.
"Idź po nią, natychmiast!"
Co??
„Ojcze...!” Zwróciła się do ojca.
„Posłuchaj swojej matki, Vanesso. Nie mamy wyjścia” odpowiedział, opierając ręce na talii i szybko Ina opuściła pokój, idąc po Shilah.
*************************
Shilah mieszała zawartość garnka, gdy nagle drzwi gwałtownie się otworzyły i do środka wpadła Ina.
Co? Co się dzieje? Czemu wyglądała na tak zaniepokojoną??
„Shilah, odłóż to, co robisz i chodź ze mną – natychmiast!” Powiedziała w pośpiechu i wyszła z kuchni.
Shilah była zdezorientowana. Co się dzieje? Najpierw usłyszała krzyk; teraz to Ina wygląda jak szalona kobieta. Co się mogło dziać?
Wyłączyła kuchenkę i wybiegła z pokoju, próbując spotkać się z Iną.
Szła dalej za Iną, aż doszli do pokoju. To był pokój Pii.
„Ona tu jest” – oznajmiła Ina, wchodząc do pustego pokoju.
Shilah była zaskoczona, gdy zobaczyła Pię leżącą na łóżku, wyglądającą na nieprzytomną.
O mój Boże! Co jest z nią nie tak???
Wiedziała, że poprzedniego dnia chorowała, ale nie miała pojęcia, że sytuacja osiągnęła aż taki poziom.
„Shilah”, zawołała jej macocha, Madame Walter, wstając z łóżka.
„Posłuchaj mnie, i posłuchaj bardzo uważnie. Jak wyraźnie widzisz, tracimy Pię i nie chcę, żeby to się stało. Więc potrzebujemy liści, żeby pomóc jej się teraz leczyć. Potrzebujemy liści hem i musisz je dla nas zdobyć”.
Shilah oniemiała.
Przez następne kilka sekund nie mogła wypowiedzieć ani słowa, próbując przetworzyć to, co właśnie usłyszała. Poczekaj... O czym oni mówią?
„Hem wychodzi?” W końcu prychnęła, a jej oczy opadły.
„Nie... Chyba nie rozumiem. Liście hem można znaleźć tylko w jaskini...”
„Wiemy, gdzie można znaleźć liście na brzegu, i chcemy, żebyś po nie poszedł” – warknęła Ina.
Co?
„Ale...Król Alfa ogłosił całkowity lockdown. Nikt nie powinien wychodzić z domu...” Shilah jąkała się, jej serce biło tak mocno.
„Cóż, nie mogę stracić córki, Shilah. Więc musisz ją dla nas zdobyć”.
Zapadła oszołomiona cisza. Potem podszedł do niej ojciec.
„Rozumiem, co czujesz, Shilah. Ale musisz to dla nas zrobić. To ważne. Nie martw się... bogini księżyca będzie z tobą; nie zostaniesz złapana” – stwierdził spokojnie.
„Ale ojcze, nie mogę zrobić tego, o co prosisz. Co jeśli mnie złapią? Albo Alfa wyczuje, że ktoś nie posłuchał jego rozkazów? Na pewno zostanę zabity...”
„Po prostu posłuchaj mnie, Shilah, i zrób, co ci każę!” – powiedział ochryple.
„Zawsze jesteś obiektywna! Rozważ to jako prośbę od swojego Ojca i idź! Odejdź!!”
Shilah lekko się trzęsła ze strachu, jej oczy już błyszczały.
Nie mogła w to uwierzyć. Jej własna rodzina próbuje wysłać ją na śmierć? Co zrobiła, żeby na to zasłużyć?
„Idź, Shilah! Czas nam się kończy. Idź!” krzyknęła Madame Walter i zdezorientowana Shilah wybiegła z domu. Być może to będzie jej ostatni dzień życia.
*********************
Królowa Chaska stała przed oknem, patrząc przez nie i obserwując, jak król, jego lekarz i gamma szykują się do wejścia na konie.
Poranek był niezwykle zimny i cichy, a Chaska wiedziała, że nie było to spowodowane tylko całkowitym lockdownem. Ale pachniało... dziwnie.
Zimny wiatr wpadający przez okno i muskający jej kości policzkowe, wyjący wiatr, poranne chmury... wszystko to nie przypominało zwykłych porannych elementów i ona to czuła.
Dlaczego król nakazał całkowitą kwarantannę na całej górze? Od poprzedniego dnia nie pozwalał nikomu się zobaczyć. Chaska kilkakrotnie próbowała odwiedzić jego komnaty, ale nie wpuścił jej do środka, a czując się załamana, musiała zrezygnować.
Ale dlaczego nakazał kwarantannę? I dokąd odchodził ze swoim lekarzem i gamma?
Nadal ich obserwowała, aż w końcu podszedł do niego jego beta - Raksha.
„Mój Królu” – skłonił się.
„Dokąd zmierzasz? Czy chcesz, żebym poszedł z tobą?”
Raksha był tak naprawdę jego przyrodnim bratem i uczynił go swoją betą, dzięki czemu otrzymał drugą najwyższą rangę w stadzie.
Król Dakota, który naprawiał swego konia, nie odezwał się do niego ani słowem, dopóki nie skończył.
„Nie zawracaj sobie głowy, Raszko” odpowiedział i wskoczył na konia.
Jego gamma i Lekarz również wsiedli na swoje konie i razem wyjechali z pałacu.