Rozdział 190 Początek jej zagłady
Daleko od Wind Walker Mountain był król Dakota i jego ludzie, szli i przeszukiwali gęste krzaki. Przez cały czas jechali, zatrzymywali się i szli bez przerwy; Dakota nawet ich rozdzielił. A wychodząc z góry, nadal nie chciał się zatrzymać.
Pishan już czuł się z tego powodu źle – nigdy wcześniej nie widział Króla tak zbolałego, zgorzkniałego i niespokojnego, a w pewnym momencie zaczął obawiać się o jego zdrowie psychiczne. Nie odpoczął nawet po stresie poprzedniej nocy, a pomyśleć, że szukali go godzinami.
„Ty! Idź tam!” Dakota wskazał na południe i szybko, strażnik, o którym była mowa, pospieszył.