Rozdział 115
Uniosłam brwi i znów spojrzałam na Ronana, który wciąż siedział cicho naprzeciwko mnie, z oczami utkwionymi we mnie. „Turniej hokejowy, który zdecyduje, która frakcja będzie rządzić miastem?” – zapytałam.
Marcus znów się uśmiechnął. „O wiele przyjemniej jest decydować w ten sposób, nie sądzisz?” powiedział. „Nie tylko nie wywoła to żadnych czerwonych flag u ludzkich mieszkańców Mountainview, ale także pozwoli nam wyłonić zwycięzcę bez niepotrzebnych szkód”.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Turniej hokejowy, który zadecyduje o losie miasta? Zająknąłem się, próbując wymyślić odpowiedź, ale zanim zdążyłem, dziekan — który do tej pory milczał — nagle przemówił.