Rozdział 625
W tym momencie twarz Sophii lekko się zarumieniła i poczuła, jak ogarnia ją wstyd. Gdyby nie to, że była mu winna naszyjnik, nigdy nie musiałaby znosić takiego upokorzenia i jego drwin.
Stał przy oknie od podłogi do sufitu w słońcu, gdy promień słońca padał na jego twarz. W tym momencie jego delikatne rysy były idealnie oświetlone.
Sophia była zszokowana, gdy to zobaczyła.