Rozdział 11
Cienie przecinały małe okna przed chatą. Poszarpane zasłony uniemożliwiały mi zobaczenie, kto tam jest. Strach kazał mi trzymać się ściany chaty, trzymając nóż w śmiertelnym uścisku. Przygotowałem się do walki; nie miałem zamiaru znowu być związany i torturowany.
Drzwi otworzyły się z hukiem, ukazując bardzo wściekłego Joela Latro. Przeszedł przez pokój trzema dużymi krokami i zatrzymał się tuż przede mną. Był ubrany w obcisłą czarną koszulkę i czarne spodnie cargo. Jego czarne buty były umazane błotem. Wyglądał na wściekłego, ale mówił cicho.
„Odłóż nóż, kochanie. Nie jesteśmy tu, żeby cię skrzywdzić”.