Rozdział 46
Wiedziałam, że bieganie to zły pomysł, ale zaczęłam to robić bez zastanowienia. Odskoczyłam od niego i poczułam jego gorący oddech na szyi, zanim byłam w połowie kręgu. Pomimo całej brutalności, jaką wiedziałam, że potrafi wykrzesać, obalenie było delikatne. Skręcił ciało, by przyjąć upadek, ale trzymał mnie mocno w ramionach. Odwracając się, znalazłam moje nagie piersi przygwożdżone do ziemi, gdy jego ciężar uwięził mnie pod nim.
„Poddaj się, kolego” – wyszeptał mi do ucha. „Dobrze ci poszło”.
Nie miałem szans na wygraną i wiedziałem o tym, ale odrzucała mnie myśl o poddaniu się. Lekko się podniosłem i nie znalazłem ugięcia. Przesunął ręce, by chwycić moje nadgarstki i przygwoździł je. Poczułem jego ludzkie zęby na karku i wiedziałem, że na mnie czeka.