Rozdział 66
Lija.
Tygodnie zamieniły się w miesiące, a niegdyś chaotyczny zgiełk życia w akademii ułożył się w znajomy rytm. Zajęcia, treningi i unikanie wątpliwych kulinarnych kreacji ze szkolnej stołówki (serio, kto kładzie ogórki na pizzę?).
Nie żebym był mistrzem kulinarnym, ale jedzenie było jedyną rekompensatą za pobyt w akademii, przynajmniej zasługiwaliśmy na porządny posiłek.