Rozdział 27 W końcu dzień
Punkt widzenia Liyi
Wygramoliłem się z łóżka o świcie, lekko krzywiąc się z bólu kończyn. Próbowałem wstać, ale drżenie nóg mnie powstrzymało. „Ał…” jęknąłem, rozciągając się, pozwalając sobie na kilka minut odpoczynku, aby po prostu usiąść w łóżku i zebrać myśli. Ostatni wczorajszy trening był intensywny, ale się opłacił.
Pomimo pulsującego bólu w całym ciele, byłem szczęśliwy, że zdałem sobie sprawę, że nie robi to dla mnie żadnej różnicy. Nadal byłem tak szczęśliwy z postępów, jakie do tej pory poczyniłem w treningu, a ból tylko dowodził, że pracuję najciężej, jak potrafię. Uśmiech igrał na moich ustach, gdy patrzyłem na siebie z wdzięcznością. Gdyby ktoś powiedział mi, że mogę być wystarczająco silny, aby podnieść przewrócony kloc, spojrzałbym na niego w szoku i zdumieniu. Ale zrobiłem to dokładnie poprzedniego dnia.