Rozdział 84 Osiemdziesiąt cztery
Punkt widzenia Loli
To był nowy świt i myślałem, że szaleństwo ucichło, ale było jeszcze gorzej. Ten mały spokój miałem przed zejściem na śniadanie.
„Lola, dzisiaj idziemy do domu paczek”, zaczęła mówić Rose, kiedy wstałam, żeby pozmywać naczynia, przy czym odmówiłam pomocy Adriana, bo wciąż byłam na niego zła. „Po co mamy iść?” – zapytałam, bojąc się jej odpowiedzi.