Rozdział 55 Donosicielstwo
ALEJANDRO
Znów spieprzyłem sprawę. To gówno bawiło się mną i nią. Ale kurwa... Skontaktowałem się z kimś, żeby powiedzieć Elijahowi, że już idę, zanim udałem się do toalety. Zatrzasnąłem za sobą drzwi łazienki. Tak, miałem zamiar się pieprzyć na samą myśl o niej. Nie robiłem tego gówna od lat, ale teraz jedyną kobietą, którą chciałem pieprzyć, była ona i nie zamierzałem tego robić... Rozpiąłem spodnie, wyjmując kutasa.
Jej smak był tak cholernie dobry. Oddałbym nawet czekoladę, gdybym mógł ją mieć do smaku każdej nocy... Ale tak, nie mogłem. Wcześniej czy później zrobiłbym jej krzywdę. Musiałem wprowadzić pewne zasady. Żadnego bycia z nią sam na sam. W żadnym momencie... Szybko udało mi się dojść. Nie było trudno wyobrazić sobie ją nade mną, jej nogi przyciskające się do moich pleców, jej gładką cipkę... Jej zapach... Sposób, w jaki kurwa jęczała i ocierała się o mnie. Pulsowałem mocno, zbliżając się do wytrysku, wyobrażając sobie, że znowu ją pieprzę * Zakochałem się w pieprzonej zadziornej, porywczej nimfomance i mocno się zakochałem.c Jęknąłem cicho, wystrzeliwując swój ładunek do toalety. Kolejny wyraźny znak krzyczący do mnie, że nigdy wcześniej nie sprawiłem przyjemności kobiecie w ten sposób. Nie tylko to, ale podobało mi się to o wiele za bardzo. Podszedłem do zlewu i umyłem ręce i twarz. Nie chciałem, żeby Elijah wąchał zapach swojej córki na mnie. Uśmiechnąłem się ironicznie, nie dlatego, że nie chciałem zobaczyć jego twarzy, gdyby wiedział, że miałem już swojego kutasa i twarz między jej nogami. Uśmiechając się zarozumiale, opuściłem łazienkę i wyszedłem ze szpitala.