Rozdział 584
Piszczę - tylko odrobinę - z ekscytacji, gdy budzę się rano, przyciskając dłonie do klatki piersiowej Jacksona, siadając i patrząc na łóżko Rafe'a i Jessego przez wciąż odsłonięte zasłony.
„Czy to już czas?” pytam radośnie. „Czy możemy iść? Czy broń dotarła? Czy dostarczyli mój karabin paintballowy?”
„Nie, to nie jest Midwinter dla maniaków broni, Ariel” – mruczy Rafe w łóżku, niewyraźnie pocierając oko, wyraźnie nie tak rozbudzony i podekscytowany jak ja. „Nie przynoszą broni do naszego pokoju – oczywiście, że dostarczą ją na pole”.