Rozdział 278
Edwin
„Coś przydatnego?” Charles pochylił się nad moim biurkiem, odrzucając na bok kolejną stertę papierów z zakurzonego pudełka, które dała jej matka Audrey – głównie stare świadectwa i notatki lekarskie.
Pokręciłam głową z frustracją, odsuwając na bok kolejne papiery. „Jedyny akt urodzenia to ten” – powiedziałam, podnosząc pożółkły dokument. Papier był cienki, niemal przezroczysty ze starości. „To tylko certyfikat z dnia, w którym została odkryta w sierocińcu. Żadnych informacji o jej biologicznych rodzicach ani o tym, skąd pochodzi”.