Rozdział 411
Podobno tylko dwanaście razy, ku wielkiej uciesze Rosie i Jessego.
Mama, tata, Cora i Roger zostają dziś wieczorem w swojej własnej, zżytej grupce, myślę, że wspominając stare czasy - jedno z ich ulubionych hobby - podczas gdy dziadek Henry i reszta chłopców siedzą wokół kanapy, żartują i śmieją się ze zwykłych męskich rzeczy - sportów, walk i odważnych prób męskości lub czegokolwiek innego. Jesse odrywa się co kilka minut, aby wysłać dzieci na kolejną misję, albo je pokonać, albo podnieść jedno na ramiona i zakręcić nim dookoła.
Uśmiecham się, patrząc na niego i podziwiając, jakim jest dobrym bratem.