Rozdział 347
Judy nie była moją własnością, nie mogłam się nią opiekować ani jej chronić, więc nie rozumiałam, dlaczego zadrapanie tak bardzo mnie boli.
„Wygląda na to, że mamy zwycięzców” – wyszeptała Megan za mną. „Ktoś z waszego stada?”
Moje oczy pozostały utkwione w Judy. Nie chciałem wdawać się w rozmowę z Megan; chciałem ją po prostu zrzucić z pleców. Pomyślałem, że jeśli będę miły, to prędzej czy później się jej pozbędę.