Rozdział 56 Chłopiec urodzinowy
Pan Blackwood siedział na miękkiej pluszowej poduszce w swoim gabinecie domowym, jego wzrok utkwiony był w dużym zegarze ściennym, którego wskazówki powoli poruszały się w górę. Był wigilia jego urodzin, kilka minut przed dwunastą w południe. Pan Blackwood w ostatnich latach wyrobił sobie nawyk siedzenia do pierwszej minuty swoich urodzin, uważał, że rozpoczęcie nowego roku życia we śnie jest czymś negatywnym, musiał być obudzony, gdy zegar wybijał dwunastą.
Biuro domowe było przestronne i odpowiednio umeblowane. Tak drogie, że biedny człowiek porównałby je do próżności. Było sanktuarium produktywności; wyposażone w biurko robione na zamówienie, wygodne siedzenia i zaawansowane technologicznie systemy komunikacyjne. Ściany zdobiły inspirujące cytaty i dzieła sztuki, które zdawały się dodawać przestrzeni odrobinę osobowości.
Jego uwaga powoli przeniosła się ze ściennego zegara na półkę z książkami na jednym końcu budynku, jego myśli powędrowały ku temu, jak samotne stawało się jego życie z każdym nowym rokiem, nauczył się odpychać wszystkich, odkąd życie nauczyło go tego w trudny sposób, posiadanie towarzyszy osłabia cię, czyni cię bezbronnym, wiedział, że lepiej nie być takim facetem.