Rozdział 267
W ciasnej przestrzeni limuzyny robi się trochę niezręcznie, ale Jesse świetnie sobie radzi z przełamaniem niezręczności, nalewając więcej szampana – Boże, mama naprawdę zadbała o to, żebyśmy byli zaopatrzeni – i pokazując Benowi i Daphne wszystkie zabytki, które mijamy w drodze do pałacu, rozśmieszając nas swoim komentarzem.
Rafe, kiedy wsiedliśmy do samochodu, posadził mnie celowo po swojej prawej stronie, a Daphne po mojej drugiej stronie, bardzo ostrożnie upewniając się, że nie siedzę obok żadnego z moich kumpli, myślę, że starając się być sprawiedliwym wobec nich obojga. Ale kiedy zbliżamy się do pałacu, Rafe odwraca się do Jacksona po swojej lewej stronie i unosi brew. „Jesteś na to gotowy?” mruczy, lekko się uśmiechając.
„Absolutnie nie” – odpowiada Jackson, beznamiętnie. Ale potem uśmiecha się do mojego brata, przenosi wzrok na mnie, a jego uśmiech staje się głębszy. „Ale damy radę, prawda?”