Rozdział 211
„Tak, tata gdzieś jest – jestem w szoku, że jeszcze nie przybiegł” – mówi mama, puszczając dłoń Jacksona i machając do niego ręką. „Rafe ma rację – prysznic dla ciebie, a potem Ariel. Bo jeśli twój tata spotka twoją partnerkę pokrytą twoją krwią i zapachem – wpadnie w szał”.
Jackson, tak przerażony, jak powinien być, składa mi szybki pocałunek na głowie, a potem wstaje. „Zaraz wracam” – mówi do mnie, patrząc na mnie z troską. Uśmiecham się do niego, lekko wzruszona – ale co on sobie myśli, że martwię się, że ucieknie albo coś?
„Wiem” – mruczę, sięgając po jego dłoń i lekko ją ściskając. „Nie martw się. Będzie dobrze”.