Rozdział 17
Głos Roberta był lodowato zimny:
„To mój dom. Przychodzę i wychodzę, kiedy chcę. Nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie”.
Najstarszy mistrz rodu Sanchez spojrzał na niego wrogo, a na jego twarzy malował się wyraz wściekłości.
Głos Roberta był lodowato zimny:
„To mój dom. Przychodzę i wychodzę, kiedy chcę. Nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie”.
Najstarszy mistrz rodu Sanchez spojrzał na niego wrogo, a na jego twarzy malował się wyraz wściekłości.