Rozdział 27
Po jaką cholerę ona tu w ogóle była? Kto ją wpuścił, chciałem, żeby odeszła. Nie chciałem, żeby była blisko mnie, kto wie, co zrobi, kiedy już zasnę.
„Nic nie robię, po prostu mówię rzeczy takie, jakie są. Mam nadzieję, że ten gang nie zabije cię pierwszy, chcę, żebyś patrzył, jak odbieram ci wszystko, tak jak ty mi, łącznie z twoim synem. Już niedługo będzie mnie nazywał mamą”
Jak do cholery byliśmy spokrewnieni? Wiem, że to co jej zrobiłem było złe, ale cholera, czy nie zostałem wystarczająco ukarany?