Rozdział 54
Natknąłem się, wybiegając z laboratorium. Na zewnątrz lało jak z cebra. Niebo było szare, tak jak mój nastrój.
Nie miałem pojęcia, dokąd powinienem pójść. Pobiegłem jak szalony w deszczu i ostatecznie nieświadomie wróciłem nad morze.
Uklękłam na brzegu, przyciskając ziemię drżącymi ramionami, aby podeprzeć górną część ciała. Morze obmywało moje ciało. Moje oczy wpatrywały się w ciemne niebo w oddali, ale nie skupiałam się na niczym.