Pobierz aplikację

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 1 Biczowanie
  2. Rozdział 2 Walka z powrotem
  3. Rozdział 3 Umowa
  4. Rozdział 4 Brak alergii
  5. Rozdział 5 Dlaczego ona tu jest
  6. Rozdział 6 Czy masz władzę, żeby mnie zmusić do...
  7. Rozdział 7 Zerwij więzi
  8. Rozdział 8 Dziwnie znajomy
  9. Rozdział 9 Czyż nie jesteś JE?
  10. Rozdział 10 Przyjaciel JE
  11. Rozdział 11 Co ona knuje
  12. Rozdział 12 Geniusz kradzieży
  13. Rozdział 13 Zakład
  14. Rozdział 14 Kiedy powiedziałem, że ukradłeś mój projekt
  15. Rozdział 15 Projekt w połowie ukończony
  16. Rozdział 16 Znów udawanie choroby
  17. Rozdział 17 Alergia na mango
  18. Rozdział 18 Czarna lista
  19. Rozdział 19 Co wnoszę do zespołu
  20. Rozdział 20 Nieślubny syn
  21. Rozdział 21 Silny kontratak Julianny
  22. Rozdział 22 Brandon wpadł do basenu
  23. Rozdział 23 Śpiewajmy sobie nawzajem
  24. Rozdział 24 Druga Delia
  25. Rozdział 25 On wstał
  26. Rozdział 26 Kobieta w sercu Aleksandra
  27. Rozdział 27 Zerwij więzi
  28. Rozdział 28 Bransoletka
  29. Rozdział 29 Laura uświadomiła sobie swój błąd
  30. Rozdział 30 Spotkanie z Kyle’em

Rozdział 6 Czy masz władzę, żeby mnie zmusić do...

„Kim jest ta dziewczyna? Z jakiej rodziny pochodzi? Jest absolutnie oszałamiająca!”

Przybycie Julianny przyciągnęło wszystkie oczy w jej stronę. Emanowała obecnością, która z łatwością czyniła ją centrum uwagi.

W tamtym czasie Julianna stawiała na prostotę, często unikała makijażu i ubierała się swobodnie na ważne wydarzenia towarzyskie, pozwalając Delii cieszyć się blaskiem reflektorów.

Ale te dni były już za nią. Nie czuła już potrzeby przyćmiewania własnego światła dla dobra kogoś innego. Teraz przyjęła swoje prawdziwe ja bez zastrzeżeń.

Miała na sobie elegancką czarną suknię ozdobioną delikatnymi srebrnymi akcentami, która wdzięcznie podkreślała jej figurę, a jej fachowo nałożony makijaż podkreślał jej nieskazitelne rysy.

Perłowe kolczyki i diamentowy naszyjnik, które nosiła, nie przyćmiły jej. Po prostu dodawały jej naturalnego blasku.

Jej zachowanie było opanowane, spojrzenie pewne siebie, a postawa królewska, przywodząca na myśl obraz współczesnej księżniczki, która zaszczyca tłum swoją obecnością.

Tymczasem wyraz twarzy Delii pociemniał. Minęło zaledwie kilka dni, ale zmiana w Juliannie była głęboka.

Mimo niechęci do przyznania się do tego, Delia nie mogła pozbyć się uczucia, że przy Juliannie jest przyćmiona i uderzająco nudna.

Laura nadal chłonęła uwielbienie tłumu, nieświadoma wejścia Julianny.

„Mamo, chyba właśnie widziałam Juliannę. To niesamowite, że przyjechała na zawody. Ale biorąc pod uwagę, jak teraz wygląda sytuacja w rodzinie, kto może powiedzieć, czego ona naprawdę chce?” – szepnęła Delia do ucha Laury.

„Julianna jest tutaj?” Laura odwróciła się gwałtownie na dźwięk imienia. Jej wzrok wkrótce wylądował na Juliannie.

Początkowo uderzona uderzającą obecnością Julianny, Laura zmarszczyła brwi z dezaprobatą. „Po co ta dziewczyna miałaby się tu pojawiać? Czy ona oczekuje, że będę dla niej pobłażliwy tylko dlatego, że dziś ją oceniam? Gdyby wcześniej się z tobą pogodziła, być może byłabym bardziej wyrozumiała. Ale teraz? Absolutnie nie!”

Laura dumnie podniosła brodę i ruszyła w stronę Julianny.

Urok Julianny zdawał się przyciągać tłumy. Kilku młodych mężczyzn, a nawet gości nieznających jej historii, zostało pociągniętych jej urokiem, chociaż ona delikatnie odrzucała każdy zalot, niezależnie od ich statusu.

Początkowo nie planowała udziału w wydarzeniu. Jednak myśl o tym, że Delia będzie konkurować z jej projektem, rozpaliła iskrę psoty w jej decyzji.

„Julianno, jak śmiesz tu przychodzić?” Lodowaty ton Laury przeciął rozmowę, przywracając Juliannę do teraźniejszości.

Podnosząc wzrok, zobaczyła zbliżające się Laurę i Delię. Ich miny wyrażały skomplikowaną mieszaninę emocji.

Wyraz twarzy Julianny stał się burzliwy, co stanowiło wyraźne odejście od jej zwykłych ciepłych uśmiechów. Jej cierpliwość się wyczerpała. „Spadaj!” – warknęła, jej głos był ostry jak ostrze.

Laura, zaskoczona, zamarła w miejscu. Ledwo otworzyła usta, żeby przemówić, gdy Julianna jej przerwała, pozostawiając ją bez słowa.

„Julianno, jak możesz tak mówić do mamy?” wtrąciła Delia, a jej oczy kipiały żałosnym apelem. „Przeproś mamę natychmiast. Po prostu przeproś, a nadal będziemy mogli być rodziną”.

„Jak śmiesz, adoptowana, mnie pouczać? Pani Edwards, oficjalnie zerwałam wszelkie kontakty z rodziną Edwards. Jeśli nie chcesz zrobić z siebie idiotki, trzymaj się ode mnie z daleka. W przeciwnym razie...” Julianna rozejrzała się po zgromadzonym tłumie. „Nie mam żadnych skrupułów, żeby zrobić im show, żeby zobaczyć, jak rodzina Edwardsów się hańbi”.

Z każdym krokiem do przodu jej lodowata obecność zdawała się spychać Delię jeszcze dalej.

Laura zacisnęła szczękę, zauważając ciekawskie spojrzenia wielu gości. Ryzyko publicznego zawstydzenia wisiało ciężko w powietrzu, grożąc, że staną się przedmiotem kpin.

Julianna wydawała się być kimś zupełnie innym, graniczącym z szaleństwem. Nikt nie mógł przewidzieć jej następnego ruchu.

Laura gwałtownie wciągnęła powietrze, jej oddech był cichym wysiłkiem, by odzyskać spokój. „Julianno, czy nie przyszłaś tu, by wziąć udział w konkursie projektowania mody? Jeśli uważasz, że bycie moją córką zapewni ci jakieś specjalne traktowanie, musisz natychmiast odrzucić tę myśl. Jako jedna z sędziów wydarzenia nie będę okazywać ci nawet cienia faworyzowania”.

„Faworyzowanie?” Śmiech Julianny był zabarwiony niedowierzaniem. „Och, więc teraz wiesz, że ja też mogę potrzebować faworyzowania? Byłam pod wrażeniem, że jest to zarezerwowane tylko dla twojej adoptowanej córki!”

„Julianno, mama tylko się o ciebie troszczy” – przerwała jej Delia w tonie pełnym troski. „Nie masz nawet projektu do zaprezentowania. Jeśli upierasz się przy tym konkursie, czy nie narażasz się na wstyd?”

„Zamknij gębę, ty kłamliwy kawałku gówna! Naciskaj mnie dalej, a może po prostu ujawnię wszystkim prawdziwe pochodzenie twojego projektu wejściowego”.

Wyrazy twarzy Laury i Delii stały się ponure.

„Julianno, jak śmiesz!” krzyknęła Laura, zanim Delia zdążyła odpowiedzieć.

Chwytając dłoń Julianny, wymamrotała zaciekle: „Zapewniłam ci byt, a ty uniemożliwiłeś Delii skupienie się na jej projekcie. Jesteś jej winien; i to jest słuszne, żeby wykorzystała twój projekt”.

Julianna cmoknęła językiem z irytacją, całkowicie oszołomiona nielogicznym rozumowaniem, z którym się zetknęła. Zrezygnowała z dalszych prób argumentowania.

Nagle poruszyła się, strząsnęła z ramion Laury i oświadczyła: „W przeszłości szanowałam cię. Ale teraz, kim ty, do cholery, jesteś, żeby tak do mnie mówić?”

Frustracja Laury wzrosła. Nie mogła sobie wyobrazić, że córka, która zawsze była tak miła, mogła wybuchnąć z taką zaciekłością.

„Strażnicy, natychmiast wyprowadźcie tę kobietę z terenu!” – rozkazała Laura, a jej głos rozbrzmiał w sali zawodów.

„Och? I myślisz, że masz władzę, żeby mnie wyrzucić?” Julianna nie mogła powstrzymać się od śmiechu na to polecenie, krzyżując ramiona.

Laura wskazała palcem na Juliannę, kipiąc ze złości i czując, jak kręci jej się w głowie. „Czy ja nie mam władzy ? Jako sędzia tego konkursu, czy nie mam prawa wyrzucić kogoś, kto powoduje zamieszanie?”

Delia westchnęła. „Julianno, jaki jest sens tego wszystkiego? Rozumiem, że chcesz zwrócić uwagę mamy, ale to ją tylko bardziej rozwścieczy”.

Bez słowa Julianna uderzyła Delię w policzek.

Twarz Delii stała się płótnem niedowierzania. Jak Julianna mogła odważyć się ją uderzyć?

„Julianno, to niedopuszczalne! Strażnicy! Żądam, żebyście ją natychmiast usunęli!” – wykrzyknęła Laura, a jej głos rozbrzmiał autorytetem sędziego wydarzenia.

Szybko wokół nich zebrało się kilku strażników. Jednak po uświadomieniu sobie, że osobą w kwestii była Julianna, zawahali się.

Nieświadomi prawdziwej tożsamości Julianny, zauważyli jednak, że posiadała diamentowe zaproszenie – symbol wysokiego statusu. Nie odważyli się interweniować przeciwko komuś tak dostojnemu.

„Na co czekasz? Wyrzuć tę kobietę stąd!” Głos Laury stał się ostrzejszy z niecierpliwością. „Naprawdę chcesz, żebym zwolniła każdego z was?”

„Pani Edwards, proszę zrozumieć…” zaczął jeden ze strażników, złapany między obowiązkiem a poczuciem przyzwoitości. Ale zanim mógł wyjaśnić więcej, do walki dołączyło kilku ochroniarzy, okrążając strażników.

„Pani Edwards, czy naprawdę wydaje pani rozkaz wydalenia mojej żony?”

Napięcie przeciął głos mężczyzny, który na wózku inwalidzkim zmierzał w ich stronę przez tłum.

تم النسخ بنجاح!