Rozdział 97
Żadnych wizyt. Żadnych telefonów. Żadnych urodzinowych ani świątecznych kartek dla Elvy.
To nie był pierwszy raz, kiedy przestała się do mnie odzywać, ale tym razem okoliczności były zupełnie inne. Opiekowałem się jej dzieckiem, tym, które tak bardzo chciała uratować, kiedy do mnie zadzwoniła.
Nie byłem pewien, czy organizacja podziemna dopadła ją, czy też ona po prostu chciała, abym zdjął ją z odpowiedzialności.