Rozdział 70
Czy naprawdę byłem aż tak uszkodzony, że moje płuca nie mogły znieść żadnej wzmianki o królu? Nie powinienem się tak łatwo załamywać od środka na samą myśl o tym, co Król Josh mógłby mi zrobić. Nie powinienem być tak przerażony tyranem, zdeterminowanym, by zniszczyć świat, jaki znaliśmy.
„Dylan!?” Beta znów szybko przyszedł mi z pomocą, kładąc ręce po obu stronach mojej głowy, po jednej na każdym policzku, zmuszając mnie do spojrzenia w jego stronę. „Nie ma go tutaj, jesteś bezpieczna, jesteś bezpieczna”. Ponownie pokręciłam głową i kontynuowałam walkę ciała o oddech.
„Jestem... nie... bezpieczny”. Zakręciło mi się w głowie, moja głowa była tak pozbawiona tlenu, że moje oczy zaczęły opadać.