Rozdział 671
Arthur odwrócił się i kontynuował wspinaczkę, nie mówiąc ani słowa. Nie chcąc go dalej niepokoić, Sophia ostrożnie podążyła za nim. Powoli jej myśli odpłynęły. Rzadko miała czas na piesze wędrówki. Dalekie góry, przykryte mglistą warstwą chmur i światła, napełniały jej serce zdumieniem. To było miłe uczucie.
Huk!
Rozproszona widokiem, podeszła do Arthura. Kiedy zdała sobie sprawę, że znowu na niego wpadła, zarumieniła się.