Rozdział 265
Wren zesztywniała. Podnosząc ręce, powiedziała: „Dobrze. Nie powiem nic więcej. W końcu rozumiem, jak to jest być macochą – cokolwiek robisz, nigdy nie masz racji. Teraz to rozumiem!”
Harrison zmarszczył brwi, wyglądając na nieco bezradnego. Nie o to mi chodziło.
„Co masz na myśli? Opiekowałem się tobą sumiennie przez ostatnie dwa lata i nie znęcałem się nad twoją córką. Teraz, samo wspomnienie o kłopotach, które sprawiła, to już za dużo?” zapytał Wren.