Rozdział 48
Punkt widzenia Caleba
Dzisiaj nie poszło tak, jak planowałem. Planowałem tak starannie, aż po kompozycje kwiatowe. Myślałem, że mam wszystko pod kontrolą, na pewno nic nie może pójść źle. Byłem arogancki, na tyle zarozumiały, by uwierzyć, że nikt nie spróbuje zaatakować. Wiadomo było, że moje stado jest nieustraszone i nie było tajemnicą, że moi sojusznicy będą obecni na mojej ceremonii godowej. Ściągnąłem strażników, aby mogli być świadkami ceremonii, i robiąc to, zostawiłem moich ludzi bezbronnych. Zrobiłem to, w swojej arogancji stworzyłem strefę wojny, która była przede mną.
Mogę tylko patrzeć z przerażeniem na kobietę, która uratowała mi życie. Niedoceniłem Doriana. Byłem już zmęczony walką z Alfą Jasonem, gdy Dorian zaskoczył mnie od tyłu. Był szybszy, niż sobie wyobrażałem. Był też lepszym wojownikiem, niż kiedykolwiek bym mu przyznał. Scarlet uratowała mi życie, ale robiąc to, straciła swojego przeznaczonego partnera. Mogę sobie tylko wyobrazić, co dzieje się w jej głowie, wiedząc, że to ona odebrała mu życie.