Rozdział 298
Punkt widzenia Dylana.
To był dziwny dzień, pieczenie z mamą Lewisa. Mam na myśli, że dobrze się bawiłam i dowiedziałam się, że tak naprawdę nie jestem aż tak kiepską kucharką. Oczywiście miałam dużo pomocy od kogoś, kto ewidentnie to lubił, nie powierzyłabym sobie zrobienia całego ciasta, znając swoje szczęście, spaliłabym je.
Siedziałem właśnie przy biurku w biurze Gilliarda z garścią kart do gry, podczas gdy alfa siedział po przeciwnej stronie z kartami pasującymi do moich, reszta talii znajdowała się na środku. Na zmianę wymienialiśmy karty, których chcieliśmy lub potrzebowaliśmy.