Rozdział 296
Mimo wszystko chyba jednak musiałam się umyć. Zmusiłam ciało do stania, rozciągając zużyte kończyny i chwiejnym krokiem ruszyłam do pokoju Lewisa, który w zeszłym tygodniu należał do mnie. Wzięłam szybki chłodny prysznic, nie lubiąc uczucia wody na plecach, i przebrałam się w prostą parę legginsów i jedną z koszulek Lewisa. Nadal pożyczałam ubrania od ludzi z paki.
Zeszłam na dół, z mokrymi włosami związanymi w niedbały kok i weszłam do kuchni, aby zobaczyć blondynkę ubraną w niebieski fartuch i zbierającą wszystkie niezbędne składniki do upieczenia tego ciasta.
„Och, dobrze, nie myślałam, że przyjdziesz. Proszę…” Rzuciła we mnie kolejnym fartuchem i uśmiechnęła się, zanim otworzyła lodówkę i wyjęła karton jajek. Dziwnie było widzieć wszystkie składniki rozłożone na stole. Kiedyś mieliśmy szczęście, jeśli udało nam się dostać trzy rzeczy do zrobienia naleśników, nie wspominając o reszcie. „Więc pomyślałam, że możesz nalać i wymieszać, a ja będę odmierzać? Brzmi dobrze?”