Rozdział 24
Łza spłynęła mi po policzku, co tylko jeszcze bardziej rozwścieczyło moją matkę. Natychmiast rzuciła się na mnie, rozpoczynając najgorszą część swojego fizycznego ataku.
Zaczęła od zepchnięcia mnie ze schodów, przez co szybko i mocno się przewróciłam. Gdy już byłam na dole, zaczęła mnie kopać. Raz po raz, raz po raz.
Kiedy się zmęczyła, złapała mój plecak i wyjęła z niego jabłko i banana. Rzuciła we mnie jabłkiem, a potem otworzyła banana i roztrzaskała mi go w twarz.