Rozdział 213
Punkt widzenia Lewisa.
„Nie możesz patrzeć na mnie, nie widząc, co zrobił mi król Josh, prawda?” Bezradnie patrzyłem, jak jej oczy zaczynają lekko łzawić na jej słowa. Nie mogłem uwierzyć, że tak właśnie myślała. Ta dziewczyna przede mną przeszła tak wiele, a jedyne, co kiedykolwiek widziałem, patrząc na nią, to prawdziwa przywódczyni.
„Nie, wcale tak nie jest, Dylan…” Musiałem się wyłączyć, gdy szybko myślałem nad kolejnym zdaniem. Nie mogłem po prostu odwrócić się i wykrzyczeć, że była moją wybraną partnerką? Że kochałem ją całym sobą, że chciałem, żeby pozwoliła mi się kochać, nie mogłem wytłumaczyć, że nie chciałem niczego bardziej niż trzymać się jej aż do dnia, w którym umrę. „Obiecuję ci, naprawdę tak nie jest, szczerze”. Jak mogła mi nie uwierzyć, przeszła przez tyle, wiedziałem o tym, ale myślałem, że przynajmniej udało mi się jej pokazać, że jestem inny, że nie jestem po prostu jakimś wilkołakiem, który za wszelką cenę chce zniewolić ludzi. „Ja… czasami muszę sobie przypominać, co on zrobił”.