Rozdział 621
Kora
Hank i ja siedzieliśmy zaplątani w prześcieradła na moim łóżku, cicho rozmawiając o niczym, gdy nagle usłyszałem walenie do drzwi - niebezpieczny, dziki, żarliwy dźwięk.
„Co to, do cholery, jest?” – Hank jęknął, podnosząc się i gwałtownie odwracając głowę, by spojrzeć w stronę frontowej części mojego mieszkania.