Rozdział 188
Diana
Przez następną godzinę siedzę zwinięta na kolanach Dominicusa, jego ramiona owinięte wokół mnie, mocno trzymając mnie przy sobie. W pewnym momencie rozpalił ogień w kominku, więc w pokoju jest ciepło i przytulnie. W pokoju jest cicho, słychać jedynie delikatny dźwięk naszych oddechów. Ciepło jego klatki piersiowej na moich plecach mnie usypia.
Ospale odtwarzam jego słowa, próbując pogodzić się ze wszystkim, czego się właśnie dowiedziałam. Moja matka... odważna i zdesperowana, zataczająca się na terytorium Zervos z dwójką noworodków na rękach. O czym myślała w ostatnich chwilach? Czy była przestraszona? Wściekła?