Download App

Apple Store Google Pay

Lista rozdziałów

  1. Rozdział 1
  2. Rozdział 2
  3. Rozdział 3
  4. Rozdział 4
  5. Rozdział 5
  6. Rozdział 6
  7. Rozdział 7
  8. Rozdział 8
  9. Rozdział 9
  10. Rozdział 10
  11. Rozdział 11
  12. Rozdział 12
  13. Rozdział 13
  14. Rozdział 14
  15. Rozdział 15
  16. Rozdział 16
  17. Rozdział 17
  18. Rozdział 18
  19. Rozdział 19
  20. Rozdział 20
  21. Rozdział 21
  22. Rozdział 22
  23. Rozdział 23
  24. Rozdział 24
  25. Rozdział 25
  26. Rozdział 26
  27. Rozdział 27
  28. Rozdział 28
  29. Rozdział 29
  30. Rozdział 30
  31. Rozdział 31
  32. Rozdział 32
  33. Rozdział 33
  34. Rozdział 34
  35. Rozdział 35
  36. Rozdział 36
  37. Rozdział 37
  38. Rozdział 38
  39. Rozdział 39
  40. Rozdział 40
  41. Rozdział 41
  42. Rozdział 42
  43. Rozdział 43
  44. Rozdział 44
  45. Rozdział 45
  46. Rozdział 46
  47. Rozdział 47
  48. Rozdział 48
  49. Rozdział 49
  50. Rozdział 50

Rozdział 2

Diana

Mój dom, jeśli w ogóle można go tak nazwać, znajduje się na najdalszym krańcu Dzielnicy Omega, nieco oddalony od małych identycznych domów tworzących domy Omegi.

Kiedy tam docieram, jestem już bez tchu i muszę zwolnić do truchtu. Wzrok wbity w ziemię ignoruję ciągłe spojrzenia pełne kpin i schadenfreude rzucane w moją stronę przez Omegi i szybko pokonuję resztę drogi, ściskając zakrwawioną chusteczkę przy twarzy.

Szybko zamknęłam drzwi za sobą, odcinając te przenikliwe oczy. Ignorując drżenie, które niebezpiecznie przebiega przez cały dom przy tym lekkim ruchu, osunęłam się na zużyte drewno drzwi i zsunęłam na podłogę.

Z bolesnym westchnieniem pozwoliłem chusteczce bezgłośnie opaść na podłogę, krwawienie w końcu ustało... Podciągam kolana do klatki piersiowej i obejmuję je ramionami. Moja głowa opada na drzwi, a moje oczy się zamykają.

Pojedyncza łza ucieka, cicho, z mojej zamkniętej powieki, pochodząca z głębokich zakamarków mojego serca. Spływa po moim policzku, zanim zniknie wzdłuż boku mojej szczęki.

Siedzę tak nieruchomo i bez ruchu przez kilka minut, aż ból w nosie sprawia, że znów dźwigam się na nogi. Podchodzę do umywalki i patrzę na swoje odbicie w rozbitym lustrze.

Patrząc na mnie, widzę twarz dziewiętnastoletniej dziewczyny z zaschniętą krwią na całej twarzy i szyi, zbrązowiałą i już zaczynającą się pokrywać strupami. Moja twarz jest wiotka i pozbawiona wyrazu, ale moje oczy są wypełnione rozpaczą i beznadzieją...

To ja...myślę. Z upływem lat staję się coraz bardziej nie do poznania dla siebie.

Moje usta unoszą się w sarkastycznym uśmiechu, zanim skupiam wzrok na swoim nosie. Zwlekam przez minutę, bojąc się tego, co zamierzam zrobić, ale wiedząc, że nie mam innego wyjścia, jak to zrobić.

„To zajmie tylko sekundę, Diano”, mruczę do swojego odbicia, a potem postanawiam być jeszcze okrutniejsza: „To i tak nie pierwszy raz. Powinnam się już do tego, kurwa, przyzwyczaić”, syczę bezlitośnie.

Podnoszę rękę i chwytam grzbiet nosa. Głośno dysząc trzy razy przez usta, aby dodać sobie odwagi, szarpię chrząstkę z powrotem do środka, wydając przenikliwy krzyk z powodu ostrego bólu, który eksploduje mi w twarzy. Ból promieniuje przez moje nerwy i mógłbym przysiąc, że czułem go aż do czubków palców. Ruch ten natychmiast wywołał ciepłe łzy w moich oczach i czuję się, jakbym właśnie znowu złamał nos.

Garbię się nad zlewem, jęcząc z bólu i gryząc wargę tak mocno, że aż leci krew. Z mocno zamkniętymi oczami czekam, aż najgorszy ból ustąpi.

Mija kilka dobrych minut, zanim znów jestem w stanie funkcjonować, więc powoli przekręcam zawór, otwierając kran. Rury wydają głośne, uderzające dźwięki w ściany, zanim sekundę później z kranu tryska zimna woda.

Ostrożnie i ostrożnie myję twarz, delikatnie zmywając całą zaschniętą krew, aż moja twarz jest czysta.

Mój dom bardziej przypomina szopę niż cokolwiek innego. Jest stary i dosłownie rozpada się w szwach. Kiedy miałem dziesięć lat, zostałem wygnany z Pack House do Omega District, to miejsce, które służyło jako magazyn, zostało pośpiesznie wyczyszczone, abym mógł z niego korzystać.

Był bardzo mały i dosłownie składał się tylko z dwóch pokoi. Główny pokój został zamieniony na sypialnię, a pokój łączący, naprawdę malutki, został zamieniony na łazienkę.

Omegi zlitowały się nade mną i kilku mężczyzn zręcznych w rękach zrobiło dla mnie pojedyncze łóżko z wyrzuconego drewna, a następnie położyło na nim stary materac. Z grubsza naprawili też dla mnie stół, krzesło i komodę, które były dosłownie jedynymi innymi rzeczami w pokoju.

Choć cały dom jest mały, a wszystko w nim stare i zaniedbane, nadal dbam o to, by wszystko było czyste i schludne.

Gdy tylko kończę się ubierać, ktoś puka do drzwi, przez co podskakuję, a potem zamieram.

Na zewnątrz stoi mężczyzna z długimi, skołtunionymi włosami i krzaczastą brodą, jego rysy twarzy są niemal całkowicie zakryte przez te włosy. Jego ubranie jest brudne, a jego ciało przesiąknięte jest przytłaczającym smrodem alkoholu zmieszanym z odorem ciała niemytego przez wiele dni.

Spojrzał na mnie zmrużonymi oczami, lustrując mnie wzrokiem. Nie poruszyłam się, cierpliwie pozwalając mu oceniać mnie badawczym wzrokiem.

„Dobrze. Jeszcze nie umarłeś”, mruczy w końcu, jego głos jest głęboki i szorstki.

Uśmiecham się po raz pierwszy odkąd się obudziłem tego dnia. „Wszystko w porządku Billy” – mówię cicho.

On prycha na to, mrużąc oczy, „Jestem pewien, że jesteś”, odpowiada sarkastycznie, „dlatego wróciłaś cała we krwi. Spodziewałem się, że znajdę cię martwą jak gwóźdź, ciało zacznie gnić”, warczy.

Jego słowa są ostre, ale mi nie przeszkadzają. Wiem, że są niczym innym, jak przykrywką dla prawdziwego uczucia, jakie do mnie czuje. Widziałam zmartwienie w jego oczach, gdy mnie oglądał, a potem to zmartwienie zmieniło się w ulgę, gdy zobaczył, że jestem zdrowa. Jego ostre słowa są niczym innym, jak przykrywką dla jego miękkiego serca.

„Tsk! Jakie nudne. W takim razie wracam”, prycha i odwraca się, żeby odejść. Dziękuję, że mnie sprawdzasz, Billy”, słodko wołam za nim.

Ponownie prycha, „Kto się o ciebie martwi?”, mruczy pod nosem, odchodząc. Ale ta jedna jego wizyta sprawiła, że ciężar w moim sercu zelżał.

تم النسخ بنجاح!