Rozdział 421
Maksymalnie
Gorące pustynne słońce prażyło nasze ciała. Mijały godziny, a Grupa Uderzeniowa schodziła, krok po kroku, skała po skale, w głąb kanionu.
Byliśmy wszyscy przemoczeni potem, gdy dotarliśmy na dół. Zobaczyłem, jak maleńkie postacie drugiej grupy wspinaczy zajmują pozycje wysoko na krawędzi klifu. Nie stałem i nie patrzyłem na nich długo. Szybko sprawdziłem stan mojej floty straży przedniej na ziemi, a następnie poprowadziłem ich do wejścia do jaskini.