Rozdział 170
Chłodny wiatr przeleciał przez teren pałacu, wysuszając błoto i pot na naszych ciałach w twardą skorupę. Tyler i ja odnieśliśmy narzędzia do szopy, a następnie rozstaliśmy się, spiesząc do naszych pokoi, aby się umyć.
Spotkaliśmy się ponownie na polu treningowym tuż przed wschodem słońca. Stado wyszło z pałacu kilka minut później, truchtem biegnąc na pole w idealnym momencie ze wschodzącym słońcem.
Ich pogawędki ucichły, a tempo zwolniło w miarę jak zbliżali się do mnie i Tylera.