Rozdział 1207
Na końcu cichego korytarza, miękkie światło księżyca oświetliło parę wdzięcznych postaci. „Ach, to boli... Tak bardzo boli...” „Przepraszam, Bello... Będę delikatniejszy.”
Bella opierała się o ścianę, jej jasna i delikatna skóra lśniła warstwą rosy. Jej długie rzęsy trzepotały jak skrzydła motyla. Widok, jak delikatnie gryzła swoje czerwone usta, dodawał jej uwodzicielskiego uroku.
Justin uklęknął przed nią na jedno kolano i zdjął jej bordowe szpilki. Jego duża dłoń mocno trzymała jej smukłą kostkę, podczas gdy druga ręka chwyciła jej palce u stóp, masując je z wielką troską. „Jesteś taka irytująca. Dlaczego tańczyłaś tak szybko? Skręciłam stopę tylko dlatego, że próbowałam nadążyć za twoimi krokami. W ogóle nie czujesz mojego bólu”. Bella nadąsała się, narzekając kokieteryjnie.