Rozdział 273
Prozerpina
Samolot wylądował w białym świecie. Całą noc padał śnieg, a rano świat za oknem mojego samolotu wydawał się być cały pokryty bielą. Naciągając moje wyściełane sztucznym futrem rękawiczki, skuliłem się w grubym płaszczu i wyszedłem, dziękując załodze. Obok mnie stał Phillippe, jego postawa była postawą wojownika, ostrożnego i czujnego. Gdy ostrożnie schodziliśmy po schodach, zobaczyłem mężczyznę, który przyszedł mnie zabrać.
Siek Toth.