Rozdział 54 CZYSTOŚĆ
Punkt widzenia CELINE
Miałem wrażenie, że balansuję niepewnie na szpilkach i igłach, jadąc do posiadłości Andersona, siedząc w samochodzie z rękami trzymanymi przez panią Anderson, rozmawiając ze mną, pełen entuzjazmu. Nie miałem innego wyjścia, jak odpowiedzieć jej wymuszonym uśmiechem.
Pół godziny później w końcu dotarliśmy do willi Andersona. Stary kamerdyner otworzył nam drzwi, witając nas z szerokim uśmiechem i zaprowadził do ogromnego salonu, który był bogato umeblowany.