Rozdział 1875
Pod ciemnym, ponurym niebem księżyc wisiał wysoko w nocy, emanując niesamowitym światłem.
Logan przybył do gabinetu na drugim piętrze starej rezydencji, zgodnie z umową. Liam już tam czekał, jego cień kładł się na ziemi, wyglądał jak demon z piekła rodem, przybyły tu, by się zemścić. „Tato, jako twój syn, nigdy nie spodziewałem się, że będziesz wobec mnie tak bezduszny”.
Liam siedział swobodnie na sofie, uśmiechając się zimno. „Zawsze cię szanowałem. Nawet jeśli mój wkład w firmę nie był duży, to i tak poświęciłem dekady pracy. Czy to nie jest zbyt okrutne, żeby mnie odrzucić, bo zostałem kaleką?”