Rozdział 195
Prozerpina
Gdy wszedłem do foyer klubu, uderzyło mnie zimne powietrze i zadrżałem. Było pochmurno i mrużąc oczy, spojrzałem w niebo. Może padać; miałem nadzieję, że młody Philippe zabierze koszyki pokrojonych warzyw, które zostawiliśmy do wyschnięcia na słońcu. Wypróbowywałem przepis na indyjskie pikle i potrzebowałem do tego suszonych na słońcu warzyw.
Chłodne wnętrze klubu było ciemne po jasności dnia i zajęło mi chwilę, zanim rozpoznałam kobietę, która pojawiła się przede mną. Wzruszając ramionami, poszłam do przodu i weszłam do windy. Mężczyźni, którzy mi towarzyszyli, cofnęli się; to było przecież terytorium Luciena Delano. Nic nie mogło mi się stać, jeśli sama szłam do pokojów męża.