Rozdział 183 Znamię
„Z czego się śmiejesz?” Policzki Diany zarumieniły się z upokorzenia.
„Diana, jesteś tylko lokajem wychowanym przez rodzinę Leslie. Naprawdę uważasz się za wielką gwiazdę, prawda?” – powiedział Marvell z krzywym uśmiechem. Zanim mogła mieć nadzieję na znalezienie odpowiedniej odpowiedzi, kontynuował: „Przepraszam, że rozwiewam twoje złudzenia, ale nie jestem Eden. Twoje słowa nie mają na mnie żadnego wpływu”.
Diana była tak wściekła, że jej twarz zbladła, a zęby zazgrzytały. Gdyby to była jakakolwiek inna osoba, postawiłaby ich na miejscu, ale mężczyzną przed nią był Marvell, mężczyzna, który miał powiązania zarówno z policją, jak i półświatkiem. To był mężczyzna, który miał niezliczone kobiety, ale wciąż nie miał pojęcia, jak je pielęgnować.