Rozdział 210 został ograniczony
Louis westchnął cicho. Dzieciaki są z nim. Gdyby nie one, wyszedłby i podszedł, żeby kopnąć bramę albo złamać nos strażnikowi, który uniemożliwił mu wejście do rezydencji.
Ale on właśnie pogodził się z dziećmi, nie chce zachowywać się wobec niej tak podle i irracjonalnie. Rzeczy powinny być robione dojrzale dla ich dobra.
Zaczął trąbić na najwyższy ton. Ochroniarze Pameli wyszli i kazali mu spuścić szklanki.