Rozdział 148: Plac zabaw...
(punkt widzenia Tylera)
Po treningu wziąłem Wintera na bok i poszliśmy kawałek do lasu. „I jak, bawiłeś się naszą małą grą?” zapytałem, widząc, że nie mógł przestać się uśmiechać, myślę, że mogę zgadnąć odpowiedź. „H*II tak! To było niesamowite! Nie mogę uwierzyć, że zostałeś zdrajcą! Mój własny tata.” Miał żartobliwy ton w głosie i parsknąłem śmiechem.
„Ale czy czegoś się nauczyłeś?” zapytałem, a on pomyślał minutę, zanim odpowiedział, „Nauczyłem się naprawdę dużo. Na przykład nigdy nie trać świadomości otoczenia, dopóki nie będziesz pewien, że jesteś bezpiecznie z dala od swoich wrogów, czasami twój wróg może być twoim przyjacielem w odpowiednich okolicznościach. I, co najważniejsze, nigdy nie ufaj nikomu do końca... nawet swojemu własnemu tacie!” Zachichotał i żartobliwie popchnął mnie w ramię, a ja zachichotałam, gdy przyciągnęłam go do uścisku.