Rozdział 1065 Jak się rodzimy
Amanda westchnęła z ulgą w sercu, gdy weszła sama do kuchni. Na szczęście Lina przyszła mi na ratunek. Mam nadzieję, że Jack nie pomyśli, że byłam bezczelna, nie przyjmując bezpośrednio jego kwiatów.
W salonie, kiedy Jack usiadł na kanapie, położył kwiaty w swojej ręce obok siebie. Dzieci patrzyły na niego z daleka.
Wyczuwając ich spojrzenie, Jack uniósł brwi i zwrócił się ku chłopcom. „Czy podobają wam się prezenty, które wam podarowałem?” Chłopcy wymienili spojrzenia.