Rozdział 53: Gala charytatywna
Moana Nie widziałam Edricka następnego dnia, ani dnia następnego, jeśli o to chodzi. Kiedy nie był w pracy, przeważnie siedział w swojej sypialni lub gabinecie i rozmawiał ze mną tylko krótkimi słowami, mimochodem. Nie mogłam powstrzymać się od zastanowienia, czy miał pojęcie, że wyszłam z jego bratem na kolację, choć przyznaję, że nie słyszałam też nic od Ethana.
Gdy dni mijały, a termin Seliny zbliżał się, wciąż nie podjęłam decyzji, czy zatrzymać dziecko, czy nie. Doceniałam uprzejmą hojność gospodyni, ale widziałam, że jej cierpliwość zaczynała się kończyć. Jeśli nie podejmę decyzji wkrótce, byłam prawie pewna, że powie coś Edrickowi; gospodyni bez wątpienia natychmiast zorientowała się po moich sugestiach, że dziecko należy do Edricka, a ona była zbyt lojalna wobec rodziny Morganów, żeby nic mu o tym nie powiedzieć.
Nie mogłam przestać się zastanawiać nad czymś jeszcze: jeśli zdecyduję się zatrzymać dziecko, czy dobrym pomysłem byłoby również powiedzenie Edrickowi, że zaczęłam wykazywać oznaki posiadania własnego wilka? Czy byłby bardziej skłonny zaakceptować dziecko jako swoje, gdyby wiedział, że tak naprawdę nie jest hybrydą? Ale z drugiej strony, czy nie spowodowałoby to dla niego większego rozczarowania w przyszłości, gdyby dziecko okazało się bezwilkiem? Mina wciąż nie wykazywała żadnych oznak pełnego ujawnienia się w najbliższym czasie, więc nie było wiadomo, czy zawsze będę uważana za człowieka w oczach wszystkich.