Rozdział 267 Samotne miejsce
Logan
Zimny wiatr tej nocy był nieubłagany, a gdy wysiadłem z samochodu, poczułem ukłucie pustki, gdy spojrzałem na moją ciemną rezydencję. Nieustannie obecni strażnicy flankowali mój dom, milczące posągi w szytych na miarę garniturach.
Ich spokój był mylący, ponieważ pod pozorem spokoju byli gotowi w każdej chwili rzucić się do akcji. Wystarczyło tylko jedno moje polecenie. Walka, która wybuchła wcześniej, kiedy głupio porwali Ellę, była tego dowodem.